wtorek, 1 października 2013

Maybelline The Rocket vs. Maybelline The Falsies



Ostatnio jedyne tusze do rzęs, o których słyszę same ochy i achy to tusze Maybelline, a w szczególności te dwa - The Rocket i The Falsies. Stwierdziłam, że trzeba je w końcu przetestować, a nie ma lepszego testowania, niż jeden tusz na jednym, drugi na drugim oku. Jednocześnie. Wczoraj poszłam do Rossmanna zaopatrzyć się w moje egzemplarze, a dzisiaj był wielki dzień próby. Jesteście ciekawe jak wypadły?

PS. Jeśli któraś z was chciałaby się zaopatrzyć w którykolwiek z tuszy Maybelline obecnie jest na nie promocja w Rossmannie -40% więc polecam (promocja obejmuje wszystkie kosmetyki Maybelline do makijażu oczu - tusze, cienie, kredki, eyelinery).


The Falsies występuje w kilku wariantach: 'zwykły', Black Drama, Feather i Flared. Ja zaopatrzyłam się w ten podstawowy, niewodoodporny, w kolorze czarnym (dostępny był też brązowy). Cena: 21,99 zł. Przed promocją: 36,69 zł.

The Rocket nie ma już dodatkowych udziwnień w postaci innych opcji. Dostępny jest tylko w dwóch kolorach: czarnym i brązowym, przy czym ja kupiłam go w kolorze czarnym, niewodoodporny. Cena: 16,19 zł. Przed promocją: 26,99 zł.

Rano nałożyłam oba tusze - jeden na jedno oko, drugi na drugie i oto pierwsze wrażenia:

Po lewej stronie The Rocket, po prawej The Falsies.

Po lewej stronie The Rocket, po prawej The Falsies.

Po lewej stronie The Rocket, po prawej The Falsies.

The Falsies ma wygiętą szczoteczkę, lekko spłaszczoną. Ładnie podnosi, podkręca rzęsy i nakłada odpowiednią ilość tuszu, nie sklejając ich przy tym za mocno. The Rocket działa bardzo podobnie, ale ma zdecydowanie inną szczoteczkę - prostą i dość 'pękatą' ze średniej długości włoskami. Delikatnie różnią się też pojemnością - The Falsies ma 9 ml pojemności, a The Rocket 9,6 ml. Obie sprawiają, że rzęsty są zdecydowanie dłuższe, grubsze i podkręcone (na zdjęciach tusze nałożyłam na rzęsy naturalne, nie używałam zalotki).

Zaskoczyło mnie to, że nie ma między nimi drastycznej różnicy od razu po aplikacji. Obu używałam po raz pierwszy, więc nie różniły się konsystencją, a na rzęsach  jak widać powyżej, wyglądały praktycznie identycznie. Nie wiem jaka będzie zmiana, kiedy tusze delikatnie podeschną i będą się jeszcze lepiej aplikować, ale jak na razie jestem bardzo zadowolona. Zastanawia mnie tylko ta różnica cenie - dlaczego normalnie The Falsies jest droższy od The Rocket o 17 zł skoro efekt na rzęsach jest bardzo porównywalny jak nie taki sam?

Jeśli chodzi o trwałość oba spisały się bardzo dobrze i o dziwo - tak samo. Po 14 godzinach od nałożenia pod oczami widoczny był delikatny ślad tuszu pochodzący z dolnych rzęs, ale nie była to żadna 'panda'. Różnica była przy demakijażu. Oba tusze zmywałam Nawilżającym Płynem Micelarnym od AA i The Rocket zmywał się trudniej od The Falsies. Nie trzeba było jednak trzeć rzęs, jedynie drugi raz przytrzymać przy oku wacik nawilżony płynem przez 10 sekund i wszystko zeszło.

Podsumowując - oba tusze dają podobne efekty na moich rzęsach, mają taką samą trwałość w ciągu dnia, nie podrażniają oczu, są łatwe i przyjemne w aplikacji i mają cudowne opakowania. Jeśli jednak miałabym wybrać jeden (choć uwielbiam oba i będę je stosować zamiennie) to raczej wybrałabym The Rocket z prostej przyczyny - za te same efekty zapłacę 17 zł mniej. 

A jakie są wasze doświadczenia z tymi tuszami? Czy na waszych rzęsach widać między nimi wyraźną różnicę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Mogą Cię zainteresować...